Po przeczytaniu bestsellerowej książki Jojo Moyes “Zanim się pojawiłeś“, sięgnęłam po kolejną książkę tej autorki. “Srebrna zatoka” przykuła moją uwagę, ze względu na tytuł. Wiem, wiem, nie ocenia się po pozorach…ale w końcu nie zawsze jest czas na dogłębną analizę kolejnej książki, którą złapie się w łapki. Za oknem od kilku dni wspaniała pogoda a ja miałam ochotę na literaturę, która zabierze mnie w miejsce, które szumi morzem, deszczem a piasek pod stopami jest naprawdę gorący.
Tytuł idealnie pasował do moich oczekiwań. Krótka zajawka książki, również gwarantowała, że powieść spełni moje oczekiwania. No bo sami spójrzcie na okładkę – czego tu się więcej spodziewać?
Jak się jednak okazało, “Srebrna Zatoka” to wcale nie kolejny romansik Danielle Steel, a całkiem mądra i dobrze skonstruowana powieść wielowątkowa.
O ile w “Zanim się pojawiłeś” fabuła była zawężona do 2 osób i ich przeżyć (co całkiem zrozumiałe zresztą), o tyle “Srebrna Zatoka” aż kipi od indywidualnych bohaterów, bardziej lub mniej ważnych, którzy budują cały klimat miejsca i książki.
Znajdziemy w niej zarówno wspomnienia staruszki, która twardą ręką rządzi upadłym hotelikiem, fobie i strach nadopiekuńczej matki, która ewidentnie ma problem z ludźmi, tchórzliwego biznesmena, który lekką ręką idzie przez życie oraz młodą, rezolutną dziewczynkę, która zrobi wszystko dla wielorybów.
Tak, tak…wieloryby i delifny to drugoplanowi goście tej powieści. Chociaż momentami czułam, jakbym czytała jakąś część “Uwolnić orkę” to jednak powiem z lekkim rumieńcem, była to przyjemna lektura. Nie zdradzę Wam za wiele szczegółów, ponieważ tylko zepsułabym zabawę.
Jednak jeśli macie ochotę przeczytać książkę, która pokazuje zwykłe, ludzkie słabości, upadki i wzloty to słodko – gorzka historia Mike Dormera i Lizy McCullen będzie dla Was fajnym pomysłem. Może nie jest to książka, która wywrze na was ogromne wrażenie, jednak z pewnością umili niejeden wieczór 🙂