“Anna Karenina” Lwa Tołstoja to klasyka gatunku, jednak szczerze – kto z nas sięgnął po nią i przeczytał w całości? Mimo, że historia znana jak świat, wielu z nas, nawet prawdziwych moli książkowych, nigdy nie miało tej powieści w rękach. Dlaczego?
Otóż odpowiedzi nasuwa się kilka.
Ponad 900 stron.
Owszem, może i Harry Potter miał podobna ilość kartek do przebrnięcia, jednak tutaj od pierwszej strony napotykamy na swego rodzaju mur językowy. Powieści przełomu XIX i XX wieku charakteryzują się niestety tym, że zanim dobrniemy do głównego wątku historii, przeczytamy tysiące opisów: domów, przyrody, wsi, drzewa genealogicznego a nawet…tapety na ścianie. Tak…to może zniechęcać.
Polityka
Wielu z nas, nawet w życiu codziennym, nie interesuje się polityką. Dodatkowo, jeśli mamy braki w historii…no cóż. Wiele kartek, będzie dla nas po prostu niezrozumiałych. Trzeba przyznać, że Lew w książce “Anna Karenina” zawarł mnóstwo wstawek politycznych. Ci, którym historia świata jak i samej Rosji jest chociaż minimalnie znana, doszukają się tyrady na temat uwłaszczenia chłopów czy wprowadzenia obowiązku szkolnictwa. Na domiar tego, wciąż czytać możemy pochwałę wsi, jaka przejawia się przez usta młodego Konstantego Dmitricza Lewina. Chociaż jest on moim ulubieńcem zmagającym się z nieszczęśliwą miłością, to jednak były momenty kiedy nawet ja, miałam go serdecznie dość.
Zbyt zawikłana akcja
Wstyd przyznać, ale dzisiejsze czytelnictwo nauczyło nas lenistwa. Czytamy książki, z mała ilością bohaterów i niezbyt dokładnym ich rysem psychologicznym. Akcja rozgrywa się często w jednym miejscu bez specjalnych przeskoków.
“Anna Karenina” serwuje nam za to mocną dawkę psychologii. Miłość małżeńską, pełną obowiązków i konwenansów. Miłość ukrytą i szaleńczą, która przeradza się w toksyczny związek. Miłość matki i dzieci kontra miłość do mężczyzny. Plotkarskie środowisko, dwór, układy polityczne oraz zdrady. Mnie osobiście ten kalejdoskop postaci i uczuć zafascynował, jednak osoby lubiące mniej skomplikowane historie, mogą się lekko pogubić. Zwłaszcza, że bohaterowie posiadają podobne imiona, nazwiska i człony nazwisk. Chociażby zbieżność imion męża Anny Kareniny- Aleksiej Aleksandrowicz Karenin – i jej kochanka – Aleksiej Kriłłowicz Wroński.
Dlaczego więc warto sięgnąć po “Annę Kareninę”?
Ponieważ jest to książka mądra, pełna ciekawych refleksji, zadumy. Pokazuje świat takim jakim jest (a raczej był) z jego wadami, sytuacjami, o których się milczy, ciemną stroną charakteru. Mimo, że Lew pozwala czytelnikowi na radość, którą daje chociażby ożenek Lewina z Kitty, to zaraz po chwili miłosnego uniesienia sprawia, że znów, razem z Anną, cierpimy z zazdrości lub leżymy, majacząc w gorączce.
Moim zdaniem, mimo wszystkich jej wad, książka warta jest przeczytania! Gwarantuje, że wzbogaci zarówno waszą wyobraźnię jak i wiedzę 😉
A na osłodę długich, politycznych wywodów Lewina, polecam film z Keirą Knightley, która jak nikt inny, wspaniale odegrała tą trudną do scharakteryzowania kobietę!
Na dole wrzucam jedną z moich ulubionych scen 🙂