Do napisania tego wpisu zainspirował mnie niedzielny pogrzeb Inki – jednej z najmłodszych obrończyń honoru naszego kraju. Muszę przyznać, że pogrzeb bardzo mnie wzruszył. Dlaczego? Bo w jego dniu kończyłam czytać “Dziewczyny wyklęte” Szymona Nowaka.
“Dziewczyny wyklęte” to pozycja, koło której nie mogłam przejść obojętnie. Z całym moim zamiłowaniem do dziejów II Wojny Światowej, postanowiłam od razu sięgnąć po książkę-biografię kobiet, które walczyły za dzisiejszą, wolną Polskę. Miałam ochotę na porządny dokument, który przybliży mi historię dziewczyn, które w moim wieku ginęły od kuli lub odsiadywały długoletnie kary. Za co? Za to, że zostały sanitariuszkami lub miały kontakt z Wojskiem Polskim.
Muszę przyznać, że na samym początku spodziewałam się konkretnej, historycznej rekonstrukcji życia poszczególnych działaczek AK. Pełna nadziei otwarłam książkę i już po kilku stronach… niemiło się zaskoczyłam!
Biografie dziewczyn opisane były kwiecistym, barwnym językiem, czasami przypominającym nieudolne starania poetyckie.Opisy momentami nad wyraz, często wybijały mnie z rytmu. Historia miłości i walki często opisana była jak dobry harlequin. Fragmenty takie jak te sprawiały, że zamiast historycznej rekonstrukcji, miałam wrażenie, że autor puszcza wodze fantazji:
“[…] Nie była pewna, czy więzień kokietuje ją dla jakichś własnych korzyści, czy też naprawdę wpadła mu w oko. Jego słowa: „do widzenia”, brzmiały jak zachęta: odwiedź mnie jeszcze, tak wiele chcę ci powiedzieć…”
“[…] Przez wiele godzin tylko jedna myśl kołatała jej się w głowie: „On ma żonę…”. Zła, chyba najbardziej na samą siebie, postanowiła nie kontynuować tej znajomości, bo po co? Nic jej nie dadzą rozmowy z tym żonatym więźniem, który najprawdopodobniej i tak dostanie karę śmierci albo co najmniej długoletniego więzienia. To fakt, opowiada ciekawie o Polsce, o swojej walce, ale co jego słowa mogą zdziałać wobec ogromu sowieckiego i komunistycznego imperium zła? Przecież nie wywoła powstania antykomunistycznego tutaj, w więzieniu?”
Powiem szczerze, że w pewnych momencie odłożyłam książkę na bok. Potem jednak coś kazało mi do niej powrócić. Doszłam jednak do wniosku, że nie wystawię jej opinii, dopóki nie przeczytam jej całej – od deski do deski. Dla samego faktu. I…moje zdanie na jej temat stało się mniej okrutne. Mimo kilku faktycznie żenujących opisów, książka mnie wciągnęła. Mimo swojej fabularnej formy sprawiła, że naprawdę zaczęłam zastanawiać się nad życiem tych kobiet.
“Dziewczyny wyklęte”, mimo zbyt kwiecistych opisów, zaczęły do mnie trafiać. Wiele z tych historii sprawiło, że ciężko było mi bez wzruszenia odstawić książkę na biurko. Wczuwając się w życie niejednej z nich, śledząc ich działania kartka po kartce, nagle, bez zapowiedzi, trafiałam na zakończenie historii. Najczęściej przy pomocy kuli.
Doszłam tez do wniosku, że może właśnie te opisy, które tak bardzo mnie drażniły, sprawiły, że Inka stała się dla mnie siostrą a Danka koleżanką z sąsiedztwa. Nie były to puste, sztywne biografie ale historie życia, miłości, wyborów i cierpienia.
Mimo, że przez język literacki książka nie trafii do mojego top 10, to gorąco polecam ją wszystkim tym, którzy pragną dowiedzieć się czegoś więcej o swoim kraju.Jeśli chcecie zainspirować się kobietami, które oddały siebie ojczyźnie, to sięgnijcie po tą pozycję. Pamiętajmy, że niektóre z nich nie miały nawet 16 lat!
Drogie Polki! Poznajcie Inkę, Dankę czy Irenę i poświęćcie im te kilka wieczorów. Z ręką na sercu mówię Wam, warto je poznać….